Chciałabym poprawić swój angielski, ale zazwyczaj mój zapał trwa tylko kilka dni. Nie potrafię się zmobilizować do regularnej codziennej nauki. Jak znaleźć motywację?
Takie pytanie ostatnio trafiło do mnie w Stories z serii #HejMagda. Ogromnie mnie cieszy, że chcecie pracować nad swoim angielskim! I wiem też, że opisany problem dotyczy wielu osób – sama czasem to widzę po moich uczniach 😉
Rodzaje motywacji
Kwestia motywacji do nauki jest sporym i skomplikowanym tematem. Przede wszystkim warto zaznaczyć, że istnieją dwa rodzaje motywacji: zewnętrzna i wewnętrzna. Zewnętrzna to ta, z którą często spotykaliśmy się jako małe dzieci, np. za wykonanie zadania dostawaliśmy naklejkę, obrazek, pochwałę wychowawczyni. W dorosłym życiu taką motywacją mogą być pieniądze. Jednak to motywacja wewnętrzna sprawdza się lepiej na dłuższą metę – wynika ona z naszych własnych celów i aspiracji, często niematerialnych. Od osoby kierującej się taką motywacją usłyszymy często, że uczy się dla siebie. Jest to jednak określenie bardzo ogólne. Tak naprawdę na motywację wewnętrzną mogą składać się np. marzenia o lepszej pracy, zagranicznej podróży, ale też chęć poszerzania wiedzy czy ciekawość świata. Moim zdaniem te dwa ostatnie są konieczne do wytrwaniu w nauce i w pozytywnym nastawieniu do niej.
W poszukiwaniu motywacji
Pierwszy punkt już mamy – jesteś głodny/a wiedzy i ciekawy/a świata. Co zatem zrobić, żeby naprawdę chciało Ci się uczyć?
Przede wszystkim nie traktuj angielskiego jak przedmiot szkolny! Język ma być przede wszystkim użyteczny. Gdy widzimy, że przydaje nam się na co dzień od razu chcemy mieć z nim więcej kontaktu. Ale skoro mieszkasz w Polsce, ciągle mówisz po polsku, to jakim cudem masz używać angielskiego? Odpowiedzią jest… rozrywka! A niezastąpionym źródłem rozrywki jest internet. Znajdź temat, który Cię interesuje i zajmij się nim, z tym że po angielsku. Naprawdę warto, bo anglojęzyczny internet jest o wiele bogatszy niż polski.
Jak to robię ja? Mam sporo zainteresowań, które zmieniają się z tygodnia na tydzień. Zdecydowanie mam w sobie głód wiedzy i ciekawość świata, więc przekopuję Internet, żeby rozeznać się w danym temacie jak najlepiej. YouTube jest wspaniałym źródłem, więc zaczynam od wpisania tam hasła po angielsku. Po obejrzeniu kilku filmików, w moich rekomendacjach zaczynają pojawiać się nagrania anglojęzyczne związane z moim wyszukiwaniem. I voila – zrobiliśmy sobie „angielski youtube”. To samo robię na Instagramie – przy wyszukiwaniu hashtagów, zawsze wpisuję te po angielsku. Moja strona „eksploruj” jest zapełniona zdjęciami z zagranicznych kont. To samo robimy w Google, aby odkrywać np. blogi, fora i specjalistyczne strony, a na facebooku do obserwowanych dodajemy zagraniczne portale. Ważne, żeby wybrać tematykę, która naprawdę nas pasjonuje na tyle, że obcy język nie będzie nam przeszkadzał i wręcz nie będziemy mogli/ły się oderwać!
Gdy mowa o rozrywce, to oczywiście nie możemy zapomnieć o filmach, serialach i muzyce. Często dostaję pytania: jakie seriale/książki polecam. Trudno mi na nie odpowiedzieć, bo to co mi się podoba, niekoniecznie będzie się podobało drugiej osobie, a polecając tylko ze względu na łatwy język, wcale nie daję gwarancji, że dany materiał będzie interesujący. Każdy z nas lubi co innego, więc w naszych wyborach powinniśmy się kierować własnymi zainteresowaniami. I tu znowu bardzo istotne jest, aby było to coś, co naprawdę mocno lubimy i język nie będzie nam robił większej różnicy. Wiem, że czasem trudno jest się powstrzymać przed włączeniem polskich napisów albo wcale nie chce się sprawdzać tekstu piosenki, ale naprawdę warto! Nie potrzeba wiele czasu, aby poczuć pierwsze efekty naszego kontaktu z angielskim – nasze zdania zaczną brzmieć bardziej naturalnie pod kątem zarówno używanego słownictwa, poprawności, jak i intonacji.
Gdy znajdziemy już filmy czy artystę, który wyjątkowo się nam podoba, warto jeszcze bardziej zgłębić temat – polecam wyszukanie wywiadów, trailerów, recenzji, artykułów, grup i forów z nim związanych. Ja właśnie w taki sposób się uczę się od wielu lat – pochłaniam ogromne ilości materiałów o moich ulubionych produkcjach, książkach i zespołach.
Nauka „na poważnie”
A co zrobić, jeśli chcemy przysiąść do ćwiczeń, które nam zadano lub sami je sobie narzuciliśmy? Czasem ich ilość może być przytłaczająca i od razu czujemy się zniechęceni. Dobrze jest rozłożyć je sobie w czasie, tak żeby robić troszeczkę codziennie – dzięki temu wydaje się, że jest ich mniej i uczymy się regularnie, a nie „na raz”. Ważne jest też oczywiście nasze nastawienie – uczymy się dla siebie, nie dla nauczyciela czy oceny. Ja sama lubię podchodzić do zadań z angielskiego jako łamigłówki, dzięki czemu traktowałam to nawet bardziej jak rozrywkę typu krzyżówka czy sudoku aniżeli poważną naukę.
Istnieją też różne techniki motywujące nas do pracy. Dość popularne jest pomodoro, czyli nauka przed 25 minut, po czym robimy sobie 5 minutową przerwę na przyjemności. Ostatnio na youtube zobaczyłam jednak coś jeszcze ciekawszego. Autor nazwał tę technikę „animedoro” – po bodajże 40 minutach nauki robił 20-minutową przerwę, aby oglądać anime. Czemu nie zastąpić japońskiej animacji anglojęzycznym sitcomem?
Nasza motywacja może być też bardzo prosta – po przerobieniu danej porcji materiału dajemy sobie nagrodę. Swego czasu widziałam zdjęcie książki poprzekładanej batonami, które motywowały do przerobienia kolejnych rozdziałów. Nie polecam spożywania słodyczy w dużych ilościach, ale można się na tym wzorować 😉
Małe cele
Gdy obiecujemy sobie, że od teraz to już zabieramy się za swój angielski na serio i będziemy uczyć się regularnie, często bierzemy na siebie zbyt wiele. Chcemy przeczytać cały artykuł z BBC pomimo że jesteśmy dopiero na poziomie niższym średniozaawansowanym i frustrujemy się, gdy okazuje się, że musimy co chwila zerkać do słownika, czytać dane zdanie kilka razy, po czym na końcu mamy wrażenie, że już sami nie wiemy o czym ten tekst jest. Taka nauka trwa kilka dni, a potem zwyczajnie nie wystarcza nam zapału. Kluczem jest dostosowanie materiału do własnych umiejętności. Jeśli coś jest dla nas zbyt przytłaczające, w trakcie czytania czy oglądania zaczynamy się irytować, to znak, że należy taką naukę przerwać i wrzucić na luz. Naprawdę lepiej spędzić z angielskim 10 minut dziennie codziennie niż „rzucić się” na ogromną porcję języka, po to aby poddać się już po paru dniach. Wiem o czym mówię – dobrze pamiętam moją frustrację gdy próbowałam czytać Harry’ego Pottera po angielsku w wieku 11 lat. Oczywiście zrezygnowałam po kilku stronach i pojawiło się we mnie uczucie, że ten język jest za trudny i nigdy nie będę go dobrze znać. Ale za to czytanie i tłumaczenie anglojęzycznych piosenek szło mi trochę lepiej i przede wszystkim sprawiało o wiele więcej frajdy.
Planuj… albo nie
Dla jednych konkretny plan działania może być bardzo motywujący. Sama sporo planuję, szczególnie jeśli chodzi o moją pracę. Dzięki planowi możemy wyznaczyć nasze cele i określić kolejne etapy, które nas do nich doprowadzą. Wyznaczamy też przedział czasowy w ciągu dnia, który poświęcamy wyłącznie na angielski. Z drugiej strony coś zaplanowanego często kojarzy nam się z obowiązkiem. A obowiązki nie zawsze są przyjemne. Gdy mamy poczucie przymusu być może wcale nam się nie będzie chciało wracać do angielskiego. Zamiast rozpisywania etapów i działań polecam również podejść do nauki zupełnie na luzie. Jeśli mam być szczera, to ja swojego czasu z angielskim prawie nigdy nie planowałam – to się działo samoistnie, dlatego, że bardzo to lubiłam. Jeśli znajdziesz coś, co naprawdę sprawia ci przyjemność i robisz to po angielsku, nie będziesz musiał/a się motywować planem.
Przykładowe „plany” działania
Chciałam ci pokazać co konkretnie można zrobić, aby móc korzystać z angielskiego na co dzień i pozostać przy tym zmotywowanym do nauki.
1. Załóżmy, że chodzisz na zajęcia z angielskiego, a Twoje hobby to rośliny (tak naprawdę to mój temat nr 1 z ostatnich dwóch tygodni ;)). Twój „plan” może wyglądać tak:dzień 1 – powtórzenie zagadnień z lekcji + zrobienie jednego zadania, znalezienie plant vloggera na youtube i obejrzenie jednego filmiku
dzień 2 – obejrzenie kolejnego filmiku, wpisanie interesującego nas hasła w google i zagłębienie się w temat
dzień 3 – zrobienie następnego zadania, przejrzenie hashtagu #plants na instagramie (z czytaniem treści postów), zaobserwowanie kilku kont, znalezienie kolejnego plant vloggera
dzień 4 – obejrzenie filmiku na youtube, odwiedzenie działu r/houseplants na reddit.com
dzień 5 – zrobienie kolejnego zadania, tworzenie własnych zdań, odwiedzenie youtube, instagrama i reddita
I tak dalej 🙂
2. Tym razem Twoje zainteresowania to muzyka i starasz się uczyć języka samodzielnie z książki do gramatyki. Twój „plan” może zatem wyglądać tak:
dzień 1 – posłuchanie piosenki ze sprawdzeniem tekstu, nowych słów i znalezieniem jednego zagadnienia gramatycznego, sprawdzenie teorii na temat tego zagadnienia w książce i rozwiązanie ćwiczenia
dzień 2 – przeczytanie lub obejrzenie wywiadów z ulubionym artystą, powtórzenie nowego słownictwa z poprzedniego dnia
dzień 3 – rozwiązanie kolejnego zadania, posłuchanie kolejnej piosenki, przeczytanie recenzji albumu
dzień 4 – przejrzenie hashtagów związanych z artystą na instagramie, obejrzenie teledysku na youtube z przeczytaniem kilku komentarzy
dzień 5 – rozwiązanie kolejnego zadania, tworzenie własnych zdań, odwiedzenie social mediów i innych portali
I tak dalej 🙂
Tworząc te „plany” chciałam pokazać Wam, że wykonując nawet tak proste czynności jak przejrzenie postów na Insta możemy się naprawdę wiele nauczyć. Nie musimy codziennie siedzieć nad podręcznikiem! Robienie tego, co nas naprawdę interesuje używając przy tym angielskiego to cała istota pozostania zmotywowanym i osiągania naprawdę świetnych rezultatów w niedługim czasie. Być może nawet nie zauważymy jak nowe zwroty i konstrukcje same wpadają nam do głowy.
A co Was motywuje do nauki? Dajcie znać w komentarzu!